Doniczka kupiona w dessie, tuż obok domu, w którym mieszkaliśmy.
Niemal wszystkie przedmioty, które tam zdekupażowałam
kupiłam w tym sklepie. Są jeszcze takie, które przywiozłam
ze sobą do domu, ale jakoś nie mogą się doczekać
zmiany swojego oblicza. Jako pierwszy w kolejce czeka
stary drewniany wieszak dość sporych rozmiarów.
Cieszę się, że przed rozbiciem doniczki zdążyłam
zrobić zdjęcia, bo nawet ją polubiłam, no i to pierwsza rzecz,
na której ćwiczyłam kropkowanie, co pewnie widać ;)

Ulubiony miś Poohatki ;)

Pozdrawiam :)
Kropkowanie cudne i aż żal że się stłukła :(
OdpowiedzUsuńSzkoda,wielka szkoda bo wyszła fantastycznie.
OdpowiedzUsuńTeż bym polubiła taką doniczkę, zwłaszcza ze serca w nią wsadziłaś pewnie sporo.
OdpowiedzUsuńJak jedziesz na twórcze wakacje to dużą torbę roboczą zabierasz? Czy masz swój jakiś zestaw minimalny?
Szkoda, że już jej nie mam...taka troszkę bym powiedziała walentynkowa :) śliczny motyw :)
OdpowiedzUsuńświetna donica
OdpowiedzUsuńurokliwa :)
OdpowiedzUsuńbajeczna doniczuszka :)oj, szkoda, wielka szkoda, że żywot swój zakończyła !
OdpowiedzUsuńa to kropkowanie ... cudnie wyszło !
dziękuję za odwiedzinki :)
pozdrawiam cieplutko !
Aaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!!! Ola!!!!!! Wiesz, że doniczka generalnie mi się podoba(ła), ale to spojrzenie miśka jest creepy... Ty mnie już chyba nie lubisz :P
OdpowiedzUsuńPiekna byla...
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe komentarze i wszystkie wyrazy ubolewania nad doniczką ;)
OdpowiedzUsuńLudeczka, na wakacje zabrałam niewielką dodatkową torbę z farbami, lakierami itp, kilka papierów i serwetek i niewiele zajmujące miejsca drewienka czyli: podstawy do zegarów, tacki, podkładki, deseczki itp, ale jak się okazało najwięcej rzeczy zakupiłam na miejscu. I właśnie przypomniało mi się, że jeszcze mam kilka rzeczy z Lubniewic, których nie pokazywałam, zupełnie o nich zapomniałam.... Aaa jeszcze szlifierę zabrałam, ale przydała się tylko do odnowienia stołeczka.
Poohatko, lubię przecież!
Jeszcze raz dziękuję za odwiedziny!